Ciocia Zuzia

Boże, co za paskudna pogoda. – pomyślałem, idąc spowitą w zimowej aurze ulicą. Na chodniku zalegał niedbale uprzątnięty śnieg, który wymieszany z piaskiem i ogrzany promieniami styczniowego słońca tworzył mokrą, lepiącą się do butów breję. Pomimo lekko dodatniej temperatury, mroźny, porywisty wiatr nie pozwalał cieszyć się spacerem, toteż bez zbędnego ociągania się przebierałem nogami, by jak najszybciej dotrzeć do celu. Gdy wreszcie udało mi się dojść do bloku, w którym mieszka ciocia Zuza, momentalnie poczułem jak ciepłe powietrze uderza mnie w twarz. Co prawda na klatce schodowej było tylko o kilka stopni więcej niż na zewnątrz, ale i tak różnica była wyczuwalna. Siostra mojej mamy mieszka na drugi piętrze, więc już po niespełna minucie stałem przed drzwiami jej mieszkania. Zgrabiałymi palcami nacisnąłem przycisk dzwonka. Nie minęło więcej niż kilkanaście sekund, gdy zamek przekręcił się z lekkim zgrzytem, a w otwierających się drzwiach stanęła właścicielka mieszkania.

  • Cześć Mikołaj, wchodź. – objęła mnie na powitanie, po czym przeszła do kuchennej części obszernego pokoju, łączącego w sobie kuchnię i salon. W tym czasie odłożyłem na wieszak ciepłą, zimową kurtkę i zabrałem się za rozsznurowywanie butów.
  • Zostaw te buty, nie zdejmuj. – usłyszałem z głębi pomieszczenia.
  • Nie no, na dworze taka chlapa, że zabrudziłbym ci całą podłogę.
  • Jak uważasz. Napijemy się kawy?
  • Chętnie.

Wizyty u cioci Zuzi od kilku lat można uznać za stały punkt mojego tygodnia. Na ogół widujemy się po objedzie, tak żebym wieczorem miał czas dla znajomych. Jednak tego dnia, sam już nie pamiętam dlaczego, moje plany zmieniły się na tyle, że spotkanie z ciocią przesunęło się na bardzo późne popołudnie. Pomimo znacznej różnicy wieku odkąd pamiętam zawsze perfekcyjnie się z nią dogadywałem. Zarówno, kiedy byłem małym dzieckiem, jak i teraz, gdy za kilka miesięcy miałem przekroczę barierę siedemnastu lat życia, niezmiennie łączyła nas szczególna więź. Zuza, nieco ponad trzydziestoletnia kobieta o pięknych, długich blond włosach i nienagannej sylwetce jest najmłodszą siostrą mojej mamy. Gdy przyszedłem na świat, była mniej więcej w takim wieku, jak ja obecnie. Już od samego początku byłem jej oczkiem w głowie, do tego stopnia, że reszta rodziny żartowała, że Zuźka gdyby tylko mogła, to karmiłaby mnie własną piersią.

Gdy usiadłem za stołem, ciocia kończyła zalewać kawę.

  • Nie, nie, dzisiaj bez mleka! – zawołałem, widząc jak sięga po nie do lodówki.
  • A to dlaczego?
  • Muszę ograniczyć tłuszcze i w ogóle postanowiłem, że będę się zdrowiej odżywiał.
  • No to mamy problem, bo rano zrobiłam twój ulubiony sernik. Nie czekając na moją odpowiedź wyjęła z lodówki talerzyk, na którym poukładane były równo pokrojone kawałki ciasta.
  • Zaczniesz od jutra – stwierdziła czule, uśmiechając się w niepowtarzalny, charakterystyczny dla niej sposób. Była tak urocza, że nie byłem w stanie jej odmówić. W chwilach takich jak ta zawsze zastanawiałem się, jak to możliwe, że nadal jest sama. Pamiętam z czasów mojego dzieciństwa, że mniej więcej dekadę temu miała chłopaka, nawet kilkukrotnie pojawiła się z nim na rodzinnych spotkaniach, widać jednak ich relacja nie przetrwała i ostatnimi laty ciocia nie utrzymywała romantycznych kontaktów z płcią przeciwną, a przynajmniej nigdy nie chwaliła się tym przed bliskimi.

Początkowo spotkanie przebiegało zupełnie zwyczajnie. Opowiedzieliśmy sobie co ciekawsze wydarzenia, które spotkały nas w minionym tygodniu, trochę poplotkowaliśmy. Tak, wiem, jest to rozrywka, która według norm społecznych nie przystoi facetowi, a i oddawanie się niej przez przedstawicielkę płci pięknej nie świadczy o niej zbyt dobrze, jednakże w swoim towarzystwie czuliśmy się tak swobodnie, że nie musieliśmy się przejmować takimi drobnostkami. Cała rutyna spotkanie przepadła jednak w chwili, gdy zadałem jedno, zdawałoby się nie mogące wykreować żadnej niezwykłej sytuacji pytanie.

  • Ciociu, a ty masz może jakieś rodzinne zdjęcia?

Od kilku miesięcy miesięcy miałem istnego hopla na punkcie poznawania historii moich przodków. Zdążyłem już pospisywać historie opowiadane przez moich dziadków, zeskanować wszystkie napotkane zdjęcia, a teraz gdy główne źródła wiedzy zostały wyczerpane, pozostało mi poszukiwanie smaczków, tak by dopełnić całość mojego archiwum.

  • Będziesz robił drzewo genealogiczne?
  • Powiedzmy. Bardziej coś na zasadzie zbioru rodzinnych pamiątek.
  • Mam jakieś zdjęcia, ale nie wiem czy znajdziesz tam coś ciekawego. W większości to fotki z mojego dzieciństwa, trochę ze szkolnych lat. Raczej mało staroci. Chociaż wiesz co, chyba mam tam gdzieś zdjęcia pradziadków z czasów, gdy jeszcze mieszkali na wsi. Tylko, że wszystkie są wymieszane.
  • Nic nie szkodzi- odparłem – Z resztą, może pooglądamy je przy kawce, co?
  • Jeżeli cię to ciekawi, to czemu nie. Powspominamy sobie stare czasy.

Po chwili ciocia przyniosła koszulkę na dokumenty, po brzegi wypełnioną zdjęciami. Bez szczególnej delikatności przechyliła ją rozsypując na blacie stołu liczne fotografie, które wymieszane, tworzyły swoisty, powyrywany z kontekstu i chronologii zapis życia Zuzanny. Siedząc naprzeciw siebie, zatopiliśmy się we wspomnieniach. Przeglądanie zdjęć odbywało się w następujący sposób. Najpierw sięgałem po fotografię, oglądałem ją, po czym przekazywałem ją cioci, a ta odpowiadała na moje ewentualne pytania. Na ogół znałem ludzi ze zdjęć. Prawdę powiedziawszy, nie było na nich nic nadzwyczajnego. Większość to odbitki tych, które znajdowały się w albumie babci. Wyjątek stanowiły sceny, przedstawiające ciocię i jej znajomych z czasów liceum i studiów. Nastoletnia, zawsze uśmiechnięta blondynka, często w otoczeniu innych, równie atrakcyjnych dziewczyn. Gdybym tylko był trochę starszy, a ona nie byłą moją ciotką… – rozmarzyłem się.

Tym sposobem, sam nie wiem kiedy, minęła godzina. Sterta zdjęć stawała się coraz mniejsza, a resztka kawy niemal zupełnie zimna. I właśnie wtedy, sięgając po kolejną fotkę omal nie zakrztusiłem się jej ostatnimi kroplami. Wyraz mojej twarzy musiał być niesamowity. Połączenie zaskoczenia, niedowierzania, fascynacji i pożądania z pewnością stanowiły niesamowity mix.

  • Co tam zobaczyłeś? – Zapytała ciocia, jeszcze na tym etapie rozbawiona moją reakcją.

Zaskoczony i speszony odstękałem coś niezrozumiałego pod nosem.

Na jej twarzy zaczęło rysować się zaintrygowanie, uzupełnione nieco zaniepokojonym spojrzeniem. Wstała z krzesła, podeszła do mnie i zerknęła przez ramię. Odwróciłem głowę, tak, że momentalnie uchwyciłem z nią kontakt wzrokowy. Po raz pierwszy w życiu, dostrzegłem w jej oczach prawdziwe przerażenie.

  • Oddaj mi to! Mikoś proszę cię, schowaj to natychmiast! – zareagowała łamiącym się, spanikowanym głosem.
  • Nie znałem cię od tej strony… – ciągnąłem rozmowę z fascynacją w głosie, ani myśląc odkładać zdjęcie.

Fotografia przedstawiała ciocię, ucharakteryzowaną na damę z obrazu “Dziewczyna z perłą”. Jej piękne włosy pozostawały skryte pod niebiesko-kremową chustą, dokładnie opinającą głowę. Siedząc bokiem do obiektywu, odwracała ją w stronę widza, przeszywając go spojrzeniem, jakby zaskoczona nagłym wtargnięciem do pokoju, w którym się znajdowała. Jej ucho naturalnie zdobił perłowy kolczyk. Na tym podobieństwa się kończyły. Ciocia, w przeciwieństwie do modelki z oryginalnego obrazu nie miała na sobie brązowej sukni. Zamiast tego, uwagę odbiorcy przykuwał nagi, dziewczęcy biust młodej kobiety. Ukazanie piersi w ten sposób okazało się strzałem w dziesiątkę. Odpowiednio dobrane światło podkreślało perfekcyjną linię drobnego biustu, natomiast duże, nabrzmiałe od krwi, sterczące sutki zdawały się być wykończeniem dzieła perfekcji. Nie mogłem oderwać wzroku. Patrząc na to, co zakazane, to co dotychczas było poza moim zasięgiem, co od czasu do czasu tylko kłębiło się w mojej wyobraźni, poczułem jak mimowolnie dostaję erekcji. I chociaż patrzyłem na zdjęcie maksymalnie przez kilkanaście sekund, czułem jakby czas nagle się zatrzymał. Byłem ja i była Zuzia. Tak, Zuzia, nie ciocia, po prostu Zuza, młoda, może dwudziestoletnia dziewczyna obdarta ze wstydu, z jakichkolwiek zahamowań, z wdziękiem prezentująca swoje ciało. Ze swoistego letargu, wyrwało mnie dopiero kolejne, przepełnione paniką zdanie.

  • Mikołaj, proszę cię żeby nikt poza tobą się o tym nie dowiedział, ok?

Wtedy do głowy przyszedł mi szatański pomysł.

  • Ciociu, przecież mnie znasz, wiesz że nikomu nie powiem. Ale…
  • Co “ale”? – wtrąciła się.
  • Może usiądziesz koło mnie i na spokojnie przejrzymy resztę zdjęć? – Mówiąc to spojrzałem na stół, na którym dostrzegłem kolejny akt z nią w roli głównej, tym razem ukazujący ją w całej okazałości. Moja twarz musiała nabrać przy tym wyjątkowo perfidny wyraz. I to był błąd. Gdybym wykazał się wyrozumieniem i podszedł do sprawy bardziej delikatnie, być może zyskałbym aprobatę cioci. Tymczasem jej nastrój zmienił się momentalnie. Po niedawnym szoku nie było już ani śladu, a jego miejsce zajął najprawdziwszy gniew.
  • Mikołaj, czy ciebie do reszty pojebało?! Chcesz, żebyśmy wspólnie oglądali moje nagie zdjęcia!? Może jeszcze pokomentujemy sobie moje cycki?! Nie za małe?! – krzycząc ironicznie, patrzyła na mnie, wciąż trzymającego w dłoni “Dziewczynę z perłą”.
  • W sam raz. Najlepsze jakie dotychczas widziałem. – Wypaliłem.
  • Jesteś bezczelny!
  • Czy ja wiem? Raczej nie bardziej od kogoś, kto ukrywa przed najbliższymi swoją przygodę z branżą erotyczną. O przepraszam, przejęzyczyłem się, artystyczną.

Po tych słowach coś w niej pękło. Przestała krzyczeć. Jej twarz przybrała obraz wyjątkowego rozczarowania.

-Czyli co, jeśli nie zabawię się z tobą w tę chorą grę, to rozpowiesz wszystkim, że się nie szanuję? Że latałam z gołym tyłkiem przed aparatem? Nie spodziewałam się tego po tobie…

Wtedy po raz pierwszy w życiu dostrzegłem w jej oczach łzy. Dwa bursztyny, osadzone w bezdennej bieli momentalnie stały się mokre, a po rumianym policzku pociekła pojedyncza łza, mówiąca więcej, niż cała nasza dyskusja. Nagle poczułem się, jakbym oberwał obuchem w głowę. Widok jej cierpienia sprawił, że wzwód momentalnie ustąpił. Dopiero w tej chwili zrozumiałem, co ja właściwie narobiłem. Przez własną głupotę, chwilowe myślenie penisem zamiast mózgiem, zniszczyłem doskonałą relację z jedną z najbliższych mi osób.

  • Spokojnie, naprawdę nikomu nie rozpowiem, tak tylko pomyślałem… – odpowiedziałem, choć czułem, że z każdym słowem tylko się pogrążam. – To ja już chyba będę się zbierał.

Wstałem od stołu. Nie wiedząc gdzie podziać oczy, po prostu spuściłem je w podłogę i bez słowa przeszedłem pod drzwi, gdzie zacząłem się ubierać. Ciocia nie mówiła nic. Nie musiała. I bez tego czułem na plecach jej palące spojrzenie. Mimo to zebrałem się w sobie i przed samym wyjściem obejrzałem się w jej stronę.

  • Przepraszam. – to jedyne słowo, które w tamtej chwili udało mi się wycisnąć z gardła.
  • Idź już. – powiedziała spuszczając mokre od łez oczy. – I uważaj na siebie. – dorzuciła przepełnionym smutkiem, a jednocześnie troskliwym tonem.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Obracałem się z boku na bok, myśląc o sytuacji, która miała miejsce kilka godzin wcześniej. Co we mnie wstąpiło? – w myślach pytałem sam siebie. Pomijając już moralny aspekt całego zajścia, to na co ja właściwie liczyłem? Teraz, gdy byłem sam na sam ze swoim sumieniem, nie mogłem znaleźć odpowiedzieć. Zakładałem, że gdy wrócę do domu, pójdę pod prysznic i porządnie zwalę sobie konia, myśląc o cyckach mojej ciotki. Jednak nieoczekiwany kierunek, jaki obrała nasza rozmowa sprawił, że absolutnie nie miałem ochoty na nic z tych rzeczy. Mówiąc wprost, czułem się paskudnie. Sięgnąłem moralnego dna. Zastanawiałem się, jak ją przeprosić. Wpadłem na pomysł zakupu róż, jednak wyglądałoby to bardzo podejrzanie, gdybym od tak pomaszerował do niej z bukietem. Pomyślałem, że zamówię róże z dostawą do domu i to w nie polecę wpiąć karteczkę z krótką, nie zdradzającą szczegółów, ale zrozumiałą dla cioci wiadomością. Mimo to, byłem w pełni świadom, że nawet najpiękniejsze kwiaty z zapewnieniami najszczerszych przeprosin, w połączeniu z moim dzisiejszym pokazem hipokryzji, będą jedynie pustym podarunkiem. I właśnie wtedy, gdy przeglądałem oferty internetowych kwiaciarni, mój telefon zabrzęczał. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od cioci. Widząc, że jest naprawdę długa, oczyma wyobraźni zacząłem dostrzegać zarys kolejnych spięć, związanych z feralnym zdarzeniem z dzisiejszego popołudnia.

“Cześć Mikoś. Wybacz, że piszę tak późną porą, ale sam rozumiesz. Odkąd wyszedłeś z mieszkania, cały czas myślałam o tym, co zobaczyłeś. Teraz, gdy emocje trochę opadły, muszę przyznać, że czuję się nieco winna tej żenującej sytuacji. Powinnam trzymać osobno takie zdjęcia. Ale nie ma tego złego, dostałam nauczkę. W końcu mógł na nie trafić ktoś inny, prawda? Myślę, że mogę liczyć na dyskrecję z Twojej strony, więc w zamian za milczenie zapraszam Cię jutro na oglądanie reszty moich zdjęć, z czasów gdy pozowałam. Jestem pewna, że niektóre przykują Twoją uwagę 😉 Ale się rozpisałam. Dobra, już kończę. Śpij słodko mój skarbie :* “

W trakcie, gdy czytałem, dotarła do mnie kolejna wiadomość.

“Jeszcze jedno. Jak już przeczytasz, to usuń proszę tę rozmowę, żeby nikt jej przypadkiem nie zobaczył. Widzimy się jutro 😉 “.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.